Najważniejsze myśli, które przenoszą moją świadomość na wyższy poziom, przychodzą do mnie dzięki książkom. W końcu kocham czytanie od czasów, kiedy byłem kilkuletnim, wiecznie zasmarkanym okularnikiem, chodzącym na wagary właśnie po to, żeby… móc oddać się ukochanej lekturze.
Z czasem, wraz z odkrywaniem kolejnych książek, które jednocześnie stawały się moimi mapami i drogowskazami, wyrosłem na poszukiwacza. Zacząłem szukać odpowiedzi na pytania, jak funkcjonuje życie, jak funkcjonujemy wewnętrznie my jako ludzie, jakie mechanizmy rządzą naszym postrzeganiem, doświadczaniem i tym, w jaki sposób kształtujemy swoją rzeczywistość (zewnętrzną i wewnętrzną). Studiowałem, wręcz pochłaniałem wszystko, co mogło mnie zbliżyć do tego rodzaju rozumienia.
Czy mogę naprawić/poprawić swoje życie? Czy mogę to samo uczynić w stosunku do innych? Jak wyprzedzić samego siebie, stworzyć nową jakość, mieć coraz lepsze osiągnięcia w różnych aspektach życia? Nie powiem – często udawało mi się realizować postawione cele – bywałem na świeczniku, chwalony, stawiany za przykład; niekiedy jednak też odsądzany od czci i wiary przez skalę kontrowersji, jaką mi zarzucano. Miewałem momenty osobistego tryumfu, ale i momenty poczucia wyczerpania, pustki i rozczarowania. Doświadczałem na własnej skórze, jak wysoką często cenę trzeba zapłacić za niewielkie i krótkotrwałe zmiany w jakości życia i odkrywaniu jego sensu.
Książki, które odegrały w moim życiu najważniejszą rolę, trafiały do mnie najczęściej przez polecenia podobnych jak ja czytelników, będących życiowymi „poszukiwaczami”. Czasem jednak jakaś pozycja sama wypadała na mnie z półki czy objawiała się w miejscu, w którym nie powinno jej być – wśród poradników kucharskich czy turystycznych przewodników, odłożona przez kogoś teoretycznie w taki sposób, że nie powinienem na nią trafić. Ale trafiałem.
Każda lektura stanowiła skomplikowaną i ciężką pracę – podróżowaniem we mgle, która z rzadka pozwalała zobaczyć trochę słońca. Tak było jednak tylko do pewnego czasu…
Podczas jakiegoś całodniowego zdalnego przysłuchiwania się, jak toczy się praca zespołowa u jednego z klientów, aby zabić czas, robiłem porządki w swojej skrzynce mailowej. Moja ręka zawahała się nad wciśnięciem klawisza „delete” przy jednej z wiadomości. Znajdował się w niej link do ebook-a Michaela Neilla. Kliknąłem i wziąłem się za czytanie. Po kilku dniach pomyślałem: „Cóż, kolejny ciekawy przystanek w podróży duchowego poszukiwacza”. Nie przypuszczałem, że to nie będzie wcale zwykły przystanek, ale stacja końcowa. A właściwie to początkowa.
Od tego momentu zacząłem czytać wszystko, co wpadło mi w ręce, a otagowane było słowami #3Principles, #PsychologyofMind oraz #SydBanks. Po drodze doświadczyłem serii zaskakująco prostych, a jednocześnie fundamentalnie głębokich wglądów, które – nie waham się tak tego ująć – przeniosły moje doświadczanie życia na inny, niezwykle głęboki, kontemplacyjny, a zarazem spokojny poziom.
Wszystko to działo się w czasie bardzo intensywnych zmian w moim życiu rodzinnym i zawodowym, które, wydawałoby się, powinny wręcz uniemożliwić mi sięganie do kolejnych, coraz głębszych i uspokajających poziomów rozumienia i odczuwania.
Być może dlatego odkrywanie, pogłębianie, nauczanie tego zrozumienia lubię nazywać „psychologią doświadczenia”. I takim odmienionym rozumieniem, czym jest, jak działa doświadczanie życia i jaki mamy na nie wpływ. Niezwykłe, jak ubogacające jest patrzenie na to, w jaki sposób ludzie, rodziny, zespoły i całe organizacje rozkwitają, dzięki tak prowadzonej świadomej refleksji. Refleksji, która stała się i moim udziałem.
Myśli przychodzą i odchodzą. Ubierają się czasem w mniej lub bardziej trafne i wyszukane słowa. Pod nimi znajduje się cała przestrzeń ciszy, medytacji, kontemplacji życia „tu i teraz”. Zadaniem słów jest wskazać kierunek i zaprosić. Z jednej strony chciałbym to wiedzieć wiele lat temu, bo oszczędziłoby mi to wielu lat poszukiwań. Z drugiej, może nie rozumiałbym tego tak głęboko dziś, gdybym nie błąkał się po bezdrożach, spragniony odnalezienia źródła ożywczej wody wiedzy i zrozumienia.
To, co czytam, co sam piszę o doświadczaniu życia, o „psychologii umysłu” i mechanizmach tego doświadczania, o „Trzech Zasadach”’, jest jak przewodnik turystyczny po mieście, które koniecznie trzeba odwiedzić. Jest zaproszeniem do osobistego patrzenia, wędrowania, smakowania. Tylko i aż zaproszeniem. Miałem szczęście właśnie na takie, dobrze zaadresowane, przekonujące zaproszenie trafić i z niego skorzystałem. Czując wdzięczność, mam potrzebę dzielenia się tym dalej. Mam potrzebę starania się, żeby jak najwięcej osób zaproszenie otrzymało. I je przyjęło.
Wiem, jak ważne w ludzkim życiu jest poszukiwanie klarownej, przemawiającej do serca i umysłu formy opowiadania; poszukiwanie odpowiedzi na najważniejsze pytania nurtujące człowieka. Mam nadzieję, że część z nich znajdziecie tutaj.
Jarek Guc – autor, mentor przedsiębiorców, doradca biznesowy, praktyk szkoły psychologicznej Three Principles, współzałożyciel Instytutu Psychologii Doświadczenia.